środa, 23 stycznia 2019

Lepiej zdradzać, czy być zdradzanym?


Albo inaczej – lepiej porzucać czy być porzucanym? Spróbowałem jednego i drugiego. I wiem już – ból może być dobrym nauczycielem. Dla mnie był.

Dawno, dawno temu leżałem na skale nad morzem Śródziemnym, wiał silny wiatr, fala obywała mi stopy, a ja rozpaczliwie płakałem. To był najpotężniejszy płacz mojego życia. Wstrząsał całym ciałem, wypruwał wnętrzności. Był jak morze, zabierał mnie całego. Był jak fala, która zmywa. Gdy się cofa, zostaje mokra, jasna skała, czysty, delikatny piasek.
Co robiłem na południu Hiszpanii? Opłakiwałem miłość, którą straciłem, opłakiwałem całe życie. Jak się tam znalazłem? Gdy kobieta, którą kochałem, nagle oznajmiła, że odchodzi, spakowałem plecak i ruszyłem w Pireneje. Zamknięty w autobusie przez kilkanaście godzin smażyłem się w ogniu własnego żalu, złości, bezradności. Nie mogłem o niczym innym myśleć, wciąż obracałem w głowie naszą ostatnią rozmowy. Przypominałem sobie słowa, gesty, snułem domysły. Wykrzykiwałem w myślach frazy, których nie wypowiedziałem. Wymyślałem zaklęcia, przekleństwa i racjonalne fantazje. Byłem chory z rozpaczy.

Pixels
Rozbiłem namiot w górach. Chodziłem po lesie i waliłem suchymi konarami w pnie drzew. Wykrzykiwałem słowa wściekłości, a zaraz potem płakałem z żalu. Moje emocje fikały kozła. A ja razem z nimi. Tak, rzucałem się na leśny mech w poszukiwaniu ukojenia. Kopałem piętami w ściółkę leśną i straszyłem zwierzęta charcząc do hiszpańskiego nieba. Jeżeli wierzyć naukowcom, że miłość to koktajl substancji podobnych do kokainy i heroiny wstrzykniętych wprost do mózgu, to ja byłem na odwyku. Błąkałem się po Pirenejach, próbując poradzić sobie z brakiem narkotyku. Tak trafiłem nad morski brzeg, gdzie pobłogosławił mnie płacz. Był jak mokry okład na moją rozpaloną duszę. Niósł ulgę.
*
Teraz cofnijmy się w bardziej w przeszłość. Kilka lat wcześniej byłem tym, który porzuca. Któregoś dnia spakowałem plecak i odszedłem od żony. Zamieszkałem u kumpla i cieszyłem się odzyskaną wolnością. Wiodłem radosne życie kawalera, sprawy z rozbitego małżeństwa pozostały niezałatwione. Wypłynęły w kolejnym związku. Gdy chciałem stworzyć trwałą relację, wszystko zaczęło się sypać. Aż wylądowałem na skale nad Morzem Śródziemnym.
*
Płakać nauczyłem się na terapii. Bez tej umiejętności płacz na skale nad brzegiem morza nie byłby tak ożywczy. Wypłakałem całe życie. Wypłakałem te chwile, kiedy mnie krzywdzono. I te chwile, kiedy ja zadawałem ból. Przeprosiłem, kogo miałem przeprosić. I wybaczyłem tym, którym dane mi było wybaczyć. Gdy skończyłem płakać, byłem wyczerpany, jak po dniówce w kamieniołomach.
*
To był przełomowy moment mego życia. Doszedłem do dna swojego bólu. Fala płaczu wymyła muł przeszłości. Wróciłem do Polski odmieniony. Słaby, ale czysty. Kolejne lata były latami rozwoju. Powolnego i uważnego budowania wewnętrznej mocy.
*
Gdyby miał porównywać obie sytuacje – tę, w której porzucałem i tę, w której zostałem porzucony – bez wahania wskazałbym tę drugą jako „lepszą”. Dlaczego? Gdy odszedłem od żony, było to wydarzenie poruszające, było tam wiele uwalniających emocji, ale przemiana zatrzymała się wpół drogi. Dopiero, gdy sam zaznałem goryczy i dramatu porzuconego – ból dokonał przemiany. Dojrzałem. Tam, nad brzegiem Morza Śródziemnego jakaś część mnie umarła. Opłakałem ją i zrobiło się miejsce na nowe życie. Na pewno nie pozbawione bólu i problemów. Ale więcej w nim świadomości. Dlatego nie potępiam w czambuł zdrady i porzucenia. Mogą być tym ogniem, który wypala glinianą skorupę – tworząc piękną, delikatną porcelanę!
*
Jeżeli mierzysz się z bólem zdrady lub rozstania – zapraszam na warsztat: „Zdrada. Rozstanie. I co dalej?”. Razem z Justyną Masellą-Praszyńską, z którą tworzymy wieloletni związek, postaramy się pomóc Ci zająć się Twoimi emocjami. I znaleźć sens Twojego dramatu. Kryzys jest zawsze szansą. Od każdego i każdej z nas zależy, jak go wykorzystamy.

Roman Praszyński


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Polecany post

Między miłością a wolnością

Warsztat 6-7 lipca 2019  Pragniemy miłości. I uciekamy od niej. Tęsknimy za związkami. I rozbijamy je. Dlaczego bliskość wydaje się czy...