Baśnie,
podobnie, jak sny, to wrota do naszej nieświadomości. Tako rzeczy
Jung, a z geniuszami nie zamierzam się spierać. Posłuchajcie,
jaką baśń znalazłem u Junga i dlaczego chciałbym być smokiem.
*
W
„Pismach alchemicznych” Carl Gustav Jung przytacza baśń
braci Grimm o biednym studencie, który spotkał ducha Merkuriusza. Z
tego spotkania wynikło wiele dobrego. Zacytuję dosłownie:
Pewnego
razu żył sobie ubogi wieśniak. Miał on syna jedynaka, któremu
chciał umożliwić studia. Ponieważ jednak mógł posłać na
uniwersytet zaopatrując go jedynie w niewielką sumę pieniędzy,
przeto suma ta szybko się wyczerpała, zanim jeszcze nadszedł czas
egzaminów. Toteż syn wrócił do domu rodzinnego i pomagał ojcu
przy pracy w lesie. Pewnego razu podczas popołudniowej przerwy w
pracy, kiedy włóczył się po lesie, natknął się na stary,
potężny dąb. I wtedy usłyszał głos wydobywający się spod
ziemi: „Wypuść mnie, wypuść mnie!”. Zaczął więc grzebać w
ziemi i między korzeniami drzewa znalazł dobrze zamkniętą
butelkę, z której wydobywał się ów głos. Kiedy ją odkorkował,
z butelki uwolnił się zamknięty w niej duch, który szybko zaczął
rosnąć, aż sięgnął połowy dębu. Duch odezwał się do
młodzieńca w te słowa: „Zamknięto mnie tu za karę. Jam jest
potężny Merkuriusz;
temu, kto mnie uwolni, muszę skręcić kark”. Młody człowiek
przestraszył się, ale szybko wymyślił pewien fortel. Każdy może
twierdzić – rzekł, że siedział w butelce, musi jednak wpierw
tego dowieść. Aby więc dowieść swej prawdomówności, duch
ponownie wniknął do butelki. Wtedy młodzieniec szybko ją
zakorkował, i duch znowu został uwięziony. Wtedy duch obiecał
nagrodę, jeśliby młodzieniec raz jeszcze go wypuścił.
Młodzieniec uwolnił ducha, za co otrzymał od niego szmatkę. Kiedy
zaś potarł nią złamaną siekierę, siekiera „zrosła się” i
stała się srebrna, młodzieniec mógł ją sprzedać za 400
talarów. W ten sposób ojciec i syn uwolnili się od wszelkich
trosk. Młodzieniec zaś mógł studiować dalej, a później dzięki
tej leczącej szmatce został słynnym lekarzem.
Ach,
o czymże opowiada nam ta piękna baśń? Myślę, że każdy (i
każda) z nas zaznał podobnej sytuacji. Oto wyposażony przez dom
rodzinny – w wychowanie, energię i wizję świata (lub ich brak,
co też jest spadkiem) – rusza na podbój swojego życia. Uczy się
w wielkim mieście, pracuje, robi karierę. Może jest menadżerem,
może graficzką, albo sprzedaje w Empiku książki? Niestety, dobra
wyniesione z rodzicielskiego domu wyczerpują się. To, kim jesteś,
co potrafisz, w co wierzysz, przestaje wystarczać. Pojawiają się
trudności, pojawia się ból - wyrzucają cię z roboty, kończą
się związki, pojawia się depresja. Albo używki. Piękna wizja
twojego dorosłego życia rozsypuje się. Masz do wyboru – zostać
cieniem miasta, albo cofnąć się do pierwocin. I chwycić siekierę.
*
Kilka
razy w życiu zdarzyło mi się być drwalem w lesie własnej
nieświadomości. Opowiem wam o ostatnim wyrębie. Od dzieciństwa
żyłem mitem pisarstwa. Ja – pisarz. Ja – artysta. Pisałem,
wydawałem, odnajdywałem w tym sens i napęd. Ale niedawno - około
pięćdziesiątki - przyszedł kryzys. Pojąłem, że nie zostanę
sławnym pisarzem, ba, pojąłem, że nie zostanę nawet pisarzem
marnie opłacanym. Mój mit roztrzaskał się na bruku
rzeczywistości. To było bolesne. I jak każda chwila rozpadu,
pogrążyła mnie w chaosie. Na szczęście wytrwała praca z
siekierą na wyrębie mojej nieświadomości przyniosła owoce.
Spotkałem swojego Merkuriusza.
*
Młody
student, któremu zabrakło środków do życia w mieście, wraca do
ojca, by machać siekierą. Zwraca się w stronę przodków, w stronę
linii męskiej, aby tam szukać nowych zasobów. Praca w lesie nie
jest bez znaczenia. Las – jak pisze Jung – ze względu na swoją
dzikość, ciemność i niezmierzoność podobnie, jak głębie wód
i oceany, jest trafną metaforą nieświadomości. Butelka wiążąca
ducha leżała zaplątana w korzenie dębu. „Drzewa są, podobnie,
jak ryby w wodzie, żywą treścią nieświadomości”. Dąb to
drzewo wyjątkowe, mocne i z charakterem. To król wśród innych
drzew. „Dąb jako symbol wyraża nieświadome jądro osobowości”.
Zatem student, ciężko pracując nad swoja nieświadomą częścią
psyche, dokopał się wielkiego skarbu. Skarbu, który odmienił
życie jego i ojca.
*
Kim
jest tajemniczy duch Merkuriusz wypuszczony z butelki? To
pradawny symbol alchemików, którzy widzieli w nim wszystkie dające
się pomyśleć przeciwieństwa. Jest więc wodą i ogniem, jest
fizyczny i duchowy, jest diabłem i wskazującym drogę Zbawicielem,
ulotnym tricksterem oraz boginią natury. Jest jaźnią –
czyli najwyższym możliwym stadium rozwoju ludzkiej psyche, jak i
nieświadomością zbiorową, rezerwuarem wszystkiego, co jeszcze się
nie wykluło, a co przelewa się w nas z siłą wodospadu. Jest tym
wszystkim, o czy marzyli alchemicy, szukając sposobu na przemianę
rtęci w złoto, życie wieczne i zbawienie duszy. Merkuriusz
pojawia się w pismach alchemicznych – podaję za Jungiem – od
dwóch tysięcy lat i przybiera wiele postaci. Jedną z nich jest
smok. Smok – latający wąż – to istota składająca się z
przeciwieństw. Gadzi tułów węża wszak jest kojarzony z
podziemiem, ciemnością, czymś pierwotnym. A skrzydła to atrybut
anioła, nieba i sił słonecznych.
*
Co
zatem stało się, gdy na taką siłę – alchemiczną
siłę smoka, opisywaną od stuleci
- natrafił biedny student?
Po pierwsze, zagroziła mu
śmiercią. Tak, energie, które kryją się pod cienką warstwą
naszej świadomości, bywają i mroczne, i okrutne. Człowiek wiezie
się na smoku, który potrafi zionąć ogniem. Ale – jak uczy bajka
Grimmów – dysponujemy też sposobami, aby radzić sobie z naszym
cieniem. Wobec czegoś
wielkiego (aż sięgnął połowy dębu)
student użył przewrotnego intelektu.
Wykorzystał merkuriuszowy
aspekt trickstera. Mówiąc kolokwialnie „zrobił ducha
w konia”. Jaki wniosek z
tego? Gdy budzi się we mnie „smok”, który chce mi skręcić
kark (albo komuś nad kim mam władzę) – mogę zmniejszyć jego
moc kpiną, żartem, podstępem. Wszystkie chwyty dozwolone – tu
chodzi o życie!
Tak
zintegrowany wewnętrzny Merkuriusz
obdarzył studenta wielką mocą. Młodzieniec zyskał zdolność
składania ran. Pęknięta siekiera zrosła się. To piękny symbol
odzyskanej mocy, po którą przybył do lasu. Dzięki temu, że
opanował sztukę sięgania w mroki korzeni własnej nieświadomości,
stał się przydatny innym - został słynnym lekarzem.
*
Od
kilku lat kształcę się na psychoterapeutę. W metodzie zwanej
psychologią zorientowaną na proces, która wiele zawdzięcza
Jungowi. Od Junga pochodzi
technika pracy z obrazami naszej wyobraźni. Gdyby
to mnie przyśnił się Merkuriusz
w korzeniach dębu, spróbowałbym poczuć, jak to jest być duchem
zamkniętym w butelce? A potem wielkim jak drzewo potworem? Jaka to
energia? Jakie budzi skojarzenia? Jak czuję ją w ciele? Może
zacząłbym się ruszać jako Merkuriusz
– smok o
ciele węża i skrzydłach anioła?
A może narysowałbym gada na kartonie i opowiedział o nim swoją
baśń? I posłuchał, co smok ma mi do powiedzenia? Jaką przynosi
mi leczącą szmatkę?
Nie wiem, co mogłoby się wydarzyć, ale szczerze mówiąc, bardzo
mi się pomysł na taką pracę podoba. Czy dlatego, że jestem
smokiem w chińskim zodiaku? ;)
*
Jeżeli
ciągnie cię praca nad własną baśnią, jeżeli chcesz odkryć,
jakie skarby kryje twoja nieświadomość –
polecam warsztat Podrzucone JAJO, który 15 marca zaczniemy prowadzić z żoną, Justyną
Masellą–Praszyńską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz