Napiszesz
coś na bloga? – pyta Romek po raz kolejny.
Jezu
jak on to robi, że jest taki ogarnięty – myślę. Że daje radę
z pracą, szkołą, warsztatami, aktywizmem, pisaniem. Wkurza mnie
tym dawaniem rady. Imponuje. Prowokuje. Inspiruje.
Wiele
lat temu na początku naszego związku nie umiałam wyrażać złości.
Nie kłóciłam się, bo nie umiałam. Milczenie, obrażanie, płacz,
smutek, wychodzenie to były moje sposoby na okazywanie
niezadowolenia. Złość była za trudna, zbyt niebezpieczna, raniąca
i nieokiełznana. Bałam się jej u siebie, bałam się jej u innych
i unikałam jak ognia. A Romek się złościł. Dopiero w czasie
terapii zrozumiałam, że za siebie i za mnie. Dziś nie musi tego
już tego robić, bo całkiem nieźle mi to wychodzi. Nauczyłam się
złości słuchać, ufać jej i wyrażać w sposób bezpieczny dla
mnie i otoczenia.
Dziś
temat złości wraca do mnie przy niemożności pisania. Może trzeba
użyć jej, by uruchomić moc do tworzenia? Zezłościć się na
świat, trochę go odsunąć i zrobić miejsce dla siebie. Nie
odbierać każdego telefonu. Huknąć na dzieci, że hałasują,
trzaskają drzwiami, sprowadzają pół osiedla do ciasnego
mieszkania i nie potrafią same zrobić tosta z serem. Wkurzyć się
na tę część Justyny, która traci czas na fejsbuku i innych
używkach. Zdrowo opieprzyć tę, która rezygnuje z siebie na rzecz
innych.
A
może trzeba siebie docenić? Uznać i uszanować mój rodzaj mocy,
który wnoszę do naszej relacji. To wybory nieoczywistych ścieżek,
które służą nie tylko mnie, ale całej rodzinie. Na przykład
poród domowy. Jedna z piękniejszych przygód życia, która dała
naszym dzieciom bezinwazyjne lądowanie na świecie, mi poczucie siły
i sprawczości, a Romkowi szansę na zanurzenie w misterium narodzin. Albo edukacja demokratyczna. Mnóstwo pytań, wątpliwości, lęków,
a jednak się opłaciło. Uwolnienie od systemu, który od
dzieciństwa wydawał mi się bezsensowny, przyniosło całej naszej
rodzinie ulgę. Mam poczucie, że nie tylko ja widzę i szanuję moje
dzieci i ich potrzeby, ale też czuję się przez nie widziana i
szanowana. Cieszy mnie, gdy uprzejmie i stanowczo bronią swoich
granic. Uczę się, że dla nich książki są równie inspirujące
jak cała zgraja youtuberów. Szukam równowagi pomiędzy dawaniem im
wolności a moim poczuciem odpowiedzialności za nich. I dziękuję
sobie, że wciągnęłam naszą rodzinę w tę przygodę.
Dziękuję Tobie Romek, że uparcie i wytrwale zapraszasz mnie do pisania bloga:) Już zaczynam pisać następny odcinek, żeby zdążyć przed Twoim pytaniem:)
Dziękuję Tobie Romek, że uparcie i wytrwale zapraszasz mnie do pisania bloga:) Już zaczynam pisać następny odcinek, żeby zdążyć przed Twoim pytaniem:)
A
te osoby, które chcą przyjrzeć się swoim relacjom i popracować
nad problemami w miłosnych związkach, zapraszam na nasz wspólny, z
Romkiem, warsztat rozwojowy. W Warszawie, od 5 października, cykl 10
spotkań:
PO CO NAM Relacje?
PO CO NAM Relacje?
Tak, widzę Was i wspieram całym sercem...podziwiam Wasze pionierskie działania i wspominam z rozczuleniem kiedy my w latach póżnych 70ych i dalej wprowadzaliśmy dietę wegetariańską, przedszkola i szkoły społeczne,szamanizm kręgi kobiet i mężczyzn, kulturę holistyczną, przejmujecie pałeczkę straży przedniej...WMZ
OdpowiedzUsuń